- 11 września uhonorowano zmarłych w 20. rocznicę zamachów.
- Prezydent Biden wzywa do jedności w 20. rocznicę 9 września.
- Pomniki odbywają się w Nowym Jorku i całym kraju.
W 20. rocznicę ataków terrorystycznych na World Trade Center i Pentagon Amerykanie zebrali się, aby upamiętnić i uhonorować prawie 2,977 ofiar, które straciły życie 11 września 2001 roku.
Dzisiejsza ponura ceremonia pod pomnikiem 11 września w Nowy Jork rozpoczął się momentem ciszy o 8:46 (12:46 GMT), dokładnie o godzinie, w której pierwszy z dwóch porwanych samolotów pasażerskich uderzył w World Trade Center w Nowym Jorku.
Krewni ofiar zaczęli wtedy głośno czytać nazwiska 2,977 osób, które zginęły w atakach, co jest corocznym rytuałem trwającym cztery godziny.
„Kochamy cię i tęsknimy za tobą” – mówiło wielu z nich, gdy podczas oficjalnej ceremonii grała posępna muzyka skrzypcowa z udziałem dygnitarzy, w tym prezydenta Joe Bidena i byłych prezydentów Baracka Obamy i Billa Clintona.
W Ground Zero w Nowym Jorku w pierwszych eksplozjach zginęło 2,753 osób z całego świata, skoczyło na śmierć lub po prostu zniknęło w piekle zapadających się wież.
Na Pięciokąt, samolot pasażerski wyrwał ognistą dziurę w boku wojskowego centrum nerwowego supermocarstwa, zabijając 184 osoby w samolocie i na ziemi.
A w Shanksville w Pensylwanii trzecia fala porywaczy wpadła na pole po tym, jak pasażerowie walczyli, wysyłając United 93 przed osiągnięciem zamierzonego celu – prawdopodobnie budynku Kapitolu Stanów Zjednoczonych w Waszyngtonie.
Wspomnienia stały się coroczną tradycją, ale sobota nabiera szczególnego znaczenia, nadchodząc 20 lat po poranku, który wielu uważa za punkt zwrotny w historii Stanów Zjednoczonych.
Jako bolesne przypomnienie tych zmian, zaledwie kilka tygodni temu siły amerykańskie i sojusznicze zakończyły chaotyczne wycofanie się z wojny, którą USA rozpoczęły w Afganistanie wkrótce po atakach odwetowych – która stała się najdłuższą wojną w historii USA.
Dzisiejsze pomniki przychodzą, gdy narodowa niezgoda przyćmiewa wszelkie poczucie zamknięcia wśród gniewu z powodu niechlujnej ewakuacji Kabulu, w której wzięło udział 13 amerykańskich żołnierzy zabitych przez zamachowca-samobójcę.