Znak identyfikujący najbardziej wysunięty na północ kraniec kontynentalnej Australii zniknął i obwinia się o to turystów.
Stał przez 20 lat na szczycie Cape York, skąd odwiedzający mogli podziwiać wyspy Cieśniny Torresa.
Ale 1 lub 2 października został skradziony, a złodzieje odpiłowali podstawę słupa, przymocowali znak do betonowego bębna i wepchnęli bęben do morza.
Mieszkaniec Seisia, kempingu położonego blisko szczytu, powiedział wczoraj: „Jakiś nijaki turysta zabrał go i może być teraz tak daleko, jak Zachodnia Australia. To krwawa hańba”.
Powiedział, że policja zaalarmowała wszystkie stacje „w pobliżu” Cairns, oddalone o ponad 900 km, aby miały oko, ale nic się nie pojawiło.
Peter Papadopoulos, turysta z Sydney, który spełnił życiową ambicję dotarcia na szczyt, powiedział, że założył, że złodzieje byli „łowcami pamiątek”.
„Moja żona i ja poszliśmy w to miejsce i odkryliśmy, że dno podstawy wystaje z wody” – powiedział.
„Później pewna rodzina powiedziała nam, że pomogli policji wyciągnąć betonową podstawę z wody”.
Rzeczniczka policji w Cairns poprosiła każdego, kto ma informacje, o zgłoszenie się.
„Znak został podarowany i stał tam przez ponad 20 lat” – powiedziała.
Kartonowy znak tymczasowo identyfikuje to miejsce słowami: „Stoisz w najbardziej wysuniętym na północ punkcie kontynentu australijskiego”.
Właściciele samochodów z napędem na cztery koła zebrali kamienie z czubka przylądka, aby zrobić kopce, najwyraźniej próbując zostawić ślad po swojej wizycie.
Są też graffiti na skałach i sterty śmieci opróżnianych z pojazdów.