Australijska turystka szczęśliwie uniknęła upadku w wąwóz z wysokości 40 stóp.
Jenny Edwards, lat 64, z Sydney spacerowała po terenie hotelu Dalhousie Castle w Bonnyrigg w Midlothian, kiedy zsunęła się z 50-metrowego nasypu.
Tylko drzewo na dole uchroniło Jenny przed upadkiem z kolejnych 40 stóp na skały poniżej.
Na miejsce wezwano łącznie 25 pracowników straży pożarnej, w tym specjalistyczny zespół ratownictwa liniowego z Newcraighall, a także karetki pogotowia i policję.
Jenny przebywała w zamku Dalhousie z 72-letnim Timem Davisem w ramach tournée pary po Wielkiej Brytanii.
Powiedziała: „Byłam na jednym ze spacerów i błoto było grube na stopę.
„Pomyślałem, że musi być lepszy sposób. Dlaczego nie zejdziemy do strumienia?
„To było solidne błoto i nie mogłem się podnieść. Zatrzymałem się przy tym drzewie i widziałem, że zwisało.
„Wiedziałem, że gdybym poszedł dalej, upadłbym na skały około 40 stóp poniżej”.
Uwięziona Jenny zadzwoniła do Tima ze swojego telefonu komórkowego i przyjechała grupa poszukiwawcza, która jej szukała.
Jenny powiedziała: „Strażacy założyli mi uprząż i wciągnęli z powrotem do wąwozu. Można powiedzieć, że to największe emocje, jakie przeżyłem podczas tej podróży.
„Poczułem się głupio, kiedy to się stało i odtąd będę trzymał się ścieżek.
„Wysiłki policji, straży pożarnej i personelu hotelu były absolutnie fantastyczne.”
Dowódca grupy Richie Hall z siedziby Lothian and Borders Rescue Service w Lauriston powiedział: „Jesteśmy absolutnie zachwyceni efektem uratowania Jenny.
„Akcja ratunkowa wymagała zaangażowania dużych zasobów straży pożarnej.
„W akcji uczestniczyły załogi z Musselburgh, Dalkeith oraz specjalistyczna ekipa ratowników liniowych z Newcraighall, a także współpracowaliśmy z policją i pogotowiem ratunkowym. Miejsce, w którym upadła Jenny, było dość odizolowane od hotelu.
„Zapewnienie systematycznej i bezpiecznej akcji ratowniczej wymagało dużej liczby personelu i sprzętu.
„Przypominałbym ludziom, którzy wybierają się na spacer, aby trzymali się wyznaczonych tras i informowali innych o trasie, którą przebyli.
„I podobnie jak Jenny, zawsze powinieneś mieć przy sobie telefon komórkowy”.
Uważa się, że obszar, z którego Jenny została uratowana, nie znajdował się w obrębie dziewięciu akrów ziemi tworzących teren hotelu.
Dyrektor generalny Alan Fry powiedział: „Jesteśmy naprawdę zadowoleni, że Jenny jest bezpieczna i ma się dobrze”.