Ciężko pracuję, żeby wyluzować w Tonga

Nie mam pojęcia, jak powiedzieć „szaleni, szaleni głupcy” w języku tongańskim, ale jest to wypisane na twarzach miejscowych gapiących się na nas po drugiej stronie wody.

Nie mam pojęcia, jak powiedzieć „szaleni, szaleni głupcy” w języku tongańskim, ale jest to wypisane na twarzach miejscowych gapiących się na nas po drugiej stronie wody.

Dziesiątki z nich - mężczyźni, kobiety, chłopcy i dziewczęta w kolorowych mundurkach szkolnych, małe dzieci, a nawet niemowlęta - płyną obok nas jaskrawo pomalowanymi drewnianymi łodziami rybackimi, które zabierają ich z odległych osiedli do Neiafu, głównego miasteczka handlowego na Wawie. 'u Wyspy Tonga.

Głęboki dudnienie męskiego głosu mówiącego po tongijsku i śmiejącego się, gdy mówi, przenosi się do nas morska bryza, po której szybko następuje bardziej dobroduszny śmiech. Wszyscy uśmiechają się i machają do nas, najwyraźniej nie rozumiejąc, dlaczego chcielibyśmy wiosłować, gdy w pobliżu są silniki.

Moja szwagierka Jo i ja jesteśmy ubrani w kamizelki ratunkowe, chwytamy drewniane wiosła i siedzimy w pięknie rzeźbionym kanu z wysięgnikiem. Za nim jest właściciel podpory, Bruce Haig. Na czele z przodu siedzi niemało nagie plecy miejscowego Tongan Arnie Saimone.

Widok nas, jak wiosłujemy rytmicznie i lecimy gdzieś, jest bardzo zabawny dla mieszkańców.

„Prawdopodobnie nie mogą zrozumieć, dlaczego przyjechałeś aż do Vava'u na wakacje, a potem wykonałeś całą tę pracę” - woła Arnie. „Tongańczycy poruszają się w kajakach od pokoleń, ale wiosłowanie nie jest czymś, co robią tylko dla przyjemności”.

Jednak dla turystów firma Outriggers in Paradise jest całkowicie logiczna, sielankowa i zdecydowanie daje dużo frajdy.

Outriggers in Paradise to firma oferująca turystykę przygodową, która powstała dwa letnie sezony temu, aby dać Bruce'owi Haigowi i jego żonie Julianne Bell „uproszczony styl życia”.

„Pracowaliśmy wiele godzin w Australii i byliśmy małżeństwem dopiero od kilku lat” - wyjaśniła Julianne. „Uwielbiamy ocean, Bruce jest pasjonatem wiosłowania na podpórkach i był bardzo zaangażowany w wyścigi smoczych łodzi, a ja po prostu uwielbiam pływać w oceanie”.

Zrobili listę wszystkich wyspiarskich narodów, które się podobały, a Tonga znalazła się na szczycie listy. Sprzedali swój dom w Australii wraz z większością swoich rzeczy i wrócili do nowo odkrytego raju na Południowym Pacyfiku w czerwcu 2007 roku.

Ich wycieczki odbywają się od lipca do listopada, zbiegając się z przybyciem humbaków z Antarktydy do ciepłych wód wysp Vava'u w celu połączenia się lub porodu.

Outriggers in Paradise oferują całodniowe lub nocne wycieczki, które polegają na spaniu w śpiworach na plaży z gwiazdami i księżycem jako sufitem sypialni.

Pary mogą wybrać opcję dla nowożeńców, w której przewodnik rozbija dla nich obóz na odludnej wyspie i zostawia na noc.

Nasz kajak płynął między bezludnymi wyspami, ukrytymi zatoczkami i jaskiniami. Wyszliśmy na brzeg na tropikalnych plażach, na których wydawało się niemal dziwne, że zostawiamy pierwsze ślady na białym, jedwabistym piasku. Ślady stóp Arniego są ogromne - co jest bardzo przydatne, ponieważ w menu z napojami w menu na lunch znajduje się świeże mleko kokosowe - a to oznacza, że ​​ktoś musi zdjąć orzechy kokosowe z wysokimi plantacjami natury.

Stopy Arniego były do ​​tego stworzone. Znika w chrupiącym poszyciu za plażą. Kilka minut później słychać charakterystyczny „łomot” kokosów wypełnionych mlekiem, lądujących na poszyciu lasu.

On i Bruce zręcznie rozszczepiają je śmiercionośnymi maczetami i wręcza po jednej Jo i mnie. Siedzimy na piasku, popijając bogate, słodkie mleko, podczas gdy Bruce kończy świeże letnie sałatki. Pływanie w zatoce - mnóstwo tropikalnych ryb wokół naszych nóg - to nasza relaksująca rozrywka po obiedzie.

W końcu wracamy do wysięgnika i kierujemy się do domu, do Neiafu - jednak nie wcześniej niż przeżyliśmy najważniejszą atrakcję naszego dnia - Jaskinię Jaskółki.

Wiosłowanie do jaskini przypomina trochę wejście do wodnistej, strzelistej katedry. Dno oceanu jest tak daleko pod nami, że jest ledwo widoczne, ale światło słoneczne wpadające przez wejście do jaskini oświetla wodę na jasnoniebiesko i ławice kolorowych ryb tropikalnych. Jo i ja delikatnie wychodzimy z naszych siedzeń i zanurzamy się w głębokiej wodzie, nurkując z rurką do wejścia do jaskini i wychodząc na światło dzienne, po czym wrócimy na pokład.

Na wyspach kończy się dzień, więc gdy wiosłujemy na kontynent, znów mijają nas wszystkie te małe kolorowe taksówki wodne, a uśmiechnięte twarze Tonga - wciąż wyglądające na zdezorientowane - skiną głową, jakby chcieli powiedzieć: „Świetnie! Wy, szaleni, szaleni turyści, wróciliście bezpiecznie.

<

O autorze

Lindę Hohnholz

Redaktor naczelny ds eTurboNews z siedzibą w siedzibie eTN.

Dzielić się z...