Rosyjski grubas

Rosyjski grubas
Rosyjski grubas

Rosyjski właściciel kota wyszczególnił w swoim poście na Facebooku szpiegowskie sztuczki i podstępne (ale skuteczne) taktyki w poście na Facebooku po tym, jak jego ukochany (i dobrze odżywiony) zwierzak został uznany za zbyt grubego, aby wejść na pokład samolotu.

Operacja obejmowała sieć spiskowców, media społecznościowe i prawdziwego „sobowtóra” kota i została szczegółowo opisana w poście na Facebooku, gdy mężczyzna i jego kot Viktor byli bezpieczni i zdrowi na ziemi.

Nierozłączny duet człowiek-koci miał lecieć z Rygi do Władywostoku z międzylądowaniem w Moskwie. Pierwsza część wyprawy przebiegła dość spokojnie, poza odrobiną choroby lotniczej ze strony Viktora, która spowodowała, że ​​jego właściciel „zakrył uszy i wycierał ślinę” z pyska zwierzaka na czas trwania.

To było w Moskwie Lotnisko Szeremietiewo gdzie jednak sprawy zaczęły wyglądać naprawdę ponuro. Mężczyzna miał pecha spotkać „najbardziej odpowiedzialnego pracownika na lotnisku”, który nalegał na zważenie i sprawdzenie bagażu taśmą mierniczą - i oczywiście zważenie Viktora w torbie.

Kot, który waży 10 kilogramów, okazał się mieć 2 kg nadwagi według nowych limitów linii lotniczych, opublikowanych w lutym. Pasażer został poinformowany, że nie zostanie wpuszczony do kabiny, jeśli kot nie zostanie umieszczony w luku bagażowym - wiadomość raczej nie zostanie dobrze przyjęta przez zmartwionego miłośnika zwierząt.

Mimo nieudolnych prób wyjaśnienia, że ​​przerażony kot nie przeżyłby ośmiu godzin w luku bagażowym, a nawet groźby, że jego straszny koniec „będzie koszmarem do końca życia”, obsługa lotniska nie ustąpiła.

Nie chcąc narażać Viktora na takie przerażenie, mężczyzna zwrócił bilet, pominął lot i uruchomił przebiegły plan. Wykorzystał swoje mile lotnicze, aby zarezerwować lot w klasie biznes na następny dzień - iz pomocą przyjaciół udało mu się znaleźć odpowiedniego „sobowtóra kota”, by udawać bardziej zgrabnego „Viktora” o imieniu Phoebe.

Następnego dnia na lotnisku Phoebe została zaprezentowana personelowi lotniska i zdała egzamin na wagę, zanim została szybko zamieniona z Viktorem - i obaj byli w drodze.

Sądząc po komentarzach do posta mężczyzny na Facebooku, większość ludzi z pewnością jest po jego stronie i nie ma nic przeciwko łamaniu zasad, gdy w grę wchodzi ukochany czworonożny towarzysz.

„Co za pomysłowość! Masz również szczęście, że pracownik nie sprawdził płci mini-Viktora ”- skomentował jeden z nich. "Bohater dnia!" powiedział inny.

Niektórzy obawiali się jednak, że bardzo publiczne wyjaśnienie przez człowieka jego podstępnej taktyki może zrujnować ją dla następnej osoby, która spróbuje tego „lifehack”, sugerując, że linie lotnicze mogą wprowadzić politykę drugiego ważenia podczas kontroli bezpieczeństwa, a nawet zażądać, aby zwierzęta były wyposażone w mikroczip zanim pozwolisz im latać.

<

O autorze

Główny redaktor przydziału

Naczelnym redaktorem przydziału jest Oleg Siziakov

Dzielić się z...