Przedstawiono wpływ systemu ekonomii współdzielenia na turystykę

Od 20 maja Ryanair zacznie stopniowo wycofywać swoje stanowiska odprawy na lotniskach, a od 1 października będzie wymagać od wszystkich klientów odprawy online, aby obniżyć swoją podstawę kosztów.
Scenariusz Nell Alcantara

Jedna cyfra wystarczy, aby zrozumieć zakres rewolucji prowadzonej przez „ekonomię współdzielenia” w świecie usług: w 2015 r. Obroty między mieszkaniami prywatnymi, transportem i prywatnym popytem na usługi profesjonalne w trybie „Burter” wyniosły około 28 miliardów euro.

Jednak według badań PhoCusWright realny wpływ będzie miał miejsce w 2025 roku, kiedy w ramach tzw. Ekonomii współdzielenia transakcje bezpośrednio lub pośrednio związane z turystyką, transportem i światem podróży będą miały wartość 570 mld euro. Od Airbnb po Blablacar, od Ubera po Eatwith, fala ekonomii współdzielenia faktycznie dotknęła świat biznesu hotelarskiego, transportu i gastronomii - w zasadzie podstawową działalność w świecie podróży.

Wśród ostatnich przypadków jest również ToursByLocals. To nie są przewodnicy wycieczek, ale lokalni mieszkańcy, którzy oferują odwiedzającym specjalne spersonalizowane doświadczenia, takie jak lekcje gotowania z lokalnymi produktami lub degustacja najlepszych lokalnych barów. Reklamują się jako prawdziwi eksperci miejscy, którzy mogą towarzyszyć szczególnie indywidualnym podróżnikom, oferując autentyczne i folklorystyczne doświadczenia. Tradycyjni przewodnicy często słabo wymieniają tych „ekspertów”.

Ekonomia współdzielenia to platforma poświęcona usługom turystycznym „zrób to sam”, która obecnie rozpowszechnia się w ponad 90 krajach na całym świecie. Jesteśmy w momencie narodzin nowej koncepcji dostosowywania podróży, ale z tak wieloma niewiadomymi, od improwizacji po oszustwo.

Według badań Uniwersytetu Bocconi, do chwili obecnej w świecie online działa 480 platform, z których ponad 45% działa w usługach rekreacyjnych. Powszechnie wiadomo, że obawy tradycyjnych graczy, od hoteli po organizatorów wycieczek, wydają się na ogół uzasadnione.

Nic dziwnego, że na UE i rządy krajowe wywierana jest silna presja, aby wprowadzić rozporządzenie, które jest rozstrzygające w wyspecjalizowanym świecie turystyki. Innymi słowy, ze świata tradycyjnej dystrybucji produktu turystycznego (nie przywiązuje się wagi do wielkości przedsiębiorstwa) płynie bardzo mocny i jasny przekaz: stosować się do przepisów to jedno; gra z zawodnikami, którzy nie mają zasad lub ich nie szanują, to inna sprawa.

Przy bliższym przyjrzeniu się można zauważyć, że zaczynają się pojawiać pierwsze próby regulacji, zarówno na poziomie krajowym, jak i europejskim, ale to podatek gruntowy, który - zdaniem analityków - koncentruje się na matce wszystkich bitew.

Do tej pory istnieją modele, które starają się rozróżnić poziomy opodatkowania w zależności od trybu transakcji: czy pochodzą one z dużych platform handlowych, czy też pochodzą z pojedynczych działań osób fizycznych.

Francja zdecydowała, że ​​to platformy (przede wszystkim gigant Airbnb) są odpowiedzialne za pobieranie i opłacanie zaliczek na podatek od transakcji, ponieważ jest to na nie nakładane w momencie zapisywania się do określonych ewidencji podatkowych. System w innych krajach europejskich wciąż jest na zerowym poziomie.

To właśnie ta niepewność, w szczególności połączona z poczuciem pracy na czymś w rodzaju ziemi niczyjej, zachęca i rozwija się na wypaczeniach ekonomii współdzielenia. Branża, która zachęciła i podniosła duże ilości usług turystycznych, zniekształciła i zdestabilizowała również branżę turystyczną, która z natury jest bardzo wrażliwa na zakłócenia operacyjne.

<

O autorze

Nell Alcantara

1 Komentarz
Najnowszy
Starsze
Informacje zwrotne w linii
Wyświetl wszystkie komentarze
Dzielić się z...